Premier Donald Tusk zapowiedział wczoraj wdrożenie działań, które dadzą polskim przedsiębiorcom większe szanse w przetargach, wykluczając konkurencję spoza Unii Europejskiej. Pracę nad ustawą trwają.
Ostatnie decyzje rządu dotyczące tzw. „repolonizacji” w polityce gospodarczej są kierunkowo dobrze przyjęte przez środowiska przedsiębiorców. Sam termin „repolonizacja”, choć politycznie atrakcyjny dla ekipy rządowej, może być mylący. Chodzi przede wszystkim o „wyrównanie pola gry” w obszarze zamówień publicznych tak, aby pozaunijni uczestnicy dużych przetargów na inwestycje rzeczowe i usługi finansowane ze środków publicznych, nie uzyskiwali przewagi jedynie z tego tytułu, że cieszą się nieuzasadnionym, z punktu widzenia prawa europejskiego, finansowym wsparciem swoich rządów oraz nie obejmuje ich szereg obostrzeń regulacyjnych generujących koszty (np. środowiskowych), obowiązujących wszystkie firmy w państwach członkowskich.
Ponadto należy też pozytywnie ocenić deklarację premiera mającą na celu uzgodnienie z Urzędem Zamówień Publicznych takich nowych zasad regulaminowych przetargów aby, nie łamiąc prawa europejskiego, śladem istniejących już rozwiązań w innych państwach członkowskich, zwiększać szanse na pozyskanie zamówień przez podmioty krajowe.
Proponowane rozwiązania powinny być wprowadzane z umiarem, tak aby nie zakłócić poważnie konkurencji i nie dopuścić do gwałtownego wzrostu kosztów oferowanych przez uczestników przetargów rozwiązań.