Porozmawiajmy poważnie.

23.01.2023

Często słyszę, że w ostatnich latach za sprawą rządzących Polska została zepchnięta na margines, wplątując się w awantury o praworządność, sprzymierzając  z liderami o sceptycznym stosunku do demokracji czy obrażając wieloletnich przyjaciół, żeby tylko wymienić Niemcy. Ale dostrzegam jeszcze jeden powód owej marginalizacji: gdy zaczyna się poważna debata, gdy padają z ust wpływowych osób ważne propozycje, brak w takiej dyskusji głosu naszych rządzących jest zwyczajnie dla Polski niekorzystne.

Groźna ustawa

W minionym tygodniu oczy świata były skupione na konferencji w Davos. Dodatkowo w Strasburgu miała miejsce sesja plenarna Parlamentu Europejskiego, podczas której również zajmowano się kilkoma bardzo ważnymi problemami. Polscy politycy obozu władzy są bardzo aktywni właściwie tylko w jednej sprawie: wojnie w Ukrainie. I słusznie z tego powodu otrzymują zewsząd brawa. Szczególnie działania na rzecz dostarczenia czołgów w obliczu spodziewanej rosyjskiej ofensywy zasługują na uznanie. Trzeba jednak zauważyć, że ta wojna – choć determinuje wiele zjawisk – nie jest jedynym kłopotem, z którym trzeba się zmierzyć. Z pewnością jest nim np. amerykańska ustawa antyinflacyjna, znana pod skrótem IRA od Inflation Reduction Act.

W bardzo wielu publikacjach zwracano uwagę, że groźba transatlantyckiej wojny handlowej zdominowała dyskusje w Davos, że poświęca się tej sprawie wiele czasu, że rozmawiają o tym takie osoby jak Olaf Scholz, Emanuel Macron, Alexander de Croo, Pedro Sánchez, Ursula von der Leyen czy licznie obecni ministrowie finansów, by wspomnieć tylko Michaela McGratha z Irlandii i Christiana Lindnera z Niemiec. „To wielki słoń w pokoju… który wstrząsnął Unią Europejską, dyskusją między politykami, społeczeństwem obywatelskim, a nawet przemysłem” – zauważyła Ilham Kadri, dyrektor generalna Solvay, firmy chemicznej z siedzibą w Belgii, podczas jednego z paneli w Davos. No właśnie, a kto od nas wypowiada się w tej sprawie? Gdzieś toczy się poważna rozmowa nad polskim stanowiskiem w tej sprawie? Chcemy dołączyć do toczącej się w Europie poważnej dyskusji nad metodą przeciwdziałania ustawie IRA?

Administracja Joe Bidena postanowiła wpompować w amerykańską gospodarkę 369 mld dolarów. Mają one pobudzić inwestycje, wesprzeć biznes w okresie kryzysowym, a jednocześnie przekierować go w stronę zielonej transformacji. To wielki zwrot w polityce Waszyngtonu, który przez lata, a za Trumpa w szczególności, nie szedł unijnym śladem w stronę Zielonego Ładu. I to oczywiście cieszy. Tyle, że tej oczywistej interwencji czy mówiąc wprost dotacji towarzyszą też przepisy, które dobrze opisuje hasło Bidena: „Buy American”. To w praktyce oznacza subsydiowanie amerykańskiej produkcji i więcej barier dla produktów z Europy, szczególnie pochodzących z branży motoryzacyjnej. Konsekwencją tych kroków może być nawet przenoszenie firm z Europy do Stanów Zjednoczonych i zmniejszenie konkurencyjności naszych towarów. „Zdecydowanie powinniśmy unikać wojny handlowej lub wojny na dotacje. Jednocześnie musimy wspierać naszą konkurencyjność” – mówił w Davos Paolo Gentiloni europejski komisarz ds. gospodarki.

VDL odpowiada.

Najpierw w górskim szwajcarskim miasteczku, a potem w Strasburgu na sesji plenarnej PE Ursula von der Leyen przedstawiła odpowiedź Komisji Europejskiej na amerykańską ustawę. „Jest nią Plan Przemysłowy Zielonego Ładu. Plan będzie oparty na czterech filarach. Pierwszy filar dotyczy szybkości i dostępu. Musimy stworzyć otoczenie regulacyjne, które pozwoli nam szybko zwiększyć skalę i stworzyć sprzyjające warunki dla przemysłu czystych technologii. Konkurencyjność, to słowo klucz – umożliwienie firmom pójście naprzód dzięki innowacjom i zielonej produkcji”. Drugi filar to pobudzenie inwestycji przez ustanowienie nowych zasad pomocy państwa, co ma uprościć sposób jej udzielania, ale z zachowaniem równych warunków działania firm na całym wspólnym runku. Trzeci filar Planu Przemysłowego Zielonego Ładu dotyczy kwalifikacji ludzi. Tylko dwie cyfry. Na przykład branża baterii będzie potrzebować 800 000 wykwalifikowanych pracowników do 2025 r. To ogromna liczba. Dlatego właśnie uruchomiliśmy Europejską Akademię kształcącą w tym kierunku. Przemysł fotowoltaiczny – do 2030 r. potrzeba 1 milion wykwalifikowanych pracowników. To dwa razy więcej niż mamy dzisiaj. To ogromne wyzwanie, ale także ogromna szansa na stworzenie dobrych, dobrze płatnych miejsc pracy, zawodów przyszłości – podkreślała przewodnicząca Komisji. Czwarty filar, to bezpieczny handel z przewidywalnymi partnerami. Do realizacji planu potrzebne będą umowy handlowe z Chile, z Meksykiem, z Nową Zelandią, z Australią. I też z grupą państw Ameryki Południowej zwanej Merkosurem.

Możliwe zagrożenie

Najwięcej emocji budzi filar drugi. I tu – wydaje się – jest wielkie pole do popisu dla naszych rządzących, ale i opozycji, a także organizacji przedsiębiorców, czy szerzej – partnerów społecznych. Poluzowane, uproszczone zasady pomocy państwa są bowiem bardzo niebezpieczne! Gdy pojawiła się pandemia i wybuchł kryzys Komisja Europejska uruchomiła szybko i po raz pierwszy w historii tzw. general escape clause, czyli prawo do poluzowania reguł fiskalnych, co ułatwiało wprowadzanie tarcz antykryzysowych i pozwalało na większe zadłużanie się. Ostatnio z jednej strony te „luźniejsze” zasady przedłużono, ale też Komisja Europejska zaczęła baczniej przyglądać się finansom państw i skali ich zadłużenia. Był to sygnał powolnego wracania do ostrzejszych zasad wydawania pieniędzy, w tym pomocy publicznej.

Gdy Niemcy ogłosiły, że wpompują 200 mld euro w swoją gospodarkę, podniosła się słuszna wrzawa, że nie powinno być na to zgody KE, bo biedniejszych nie stać na taką skalę subsydiowania gospodarki, co w efekcie doprowadzi do utraty konkurencyjności wielu gospodarek państw UE i fragmentacji Wspólnego Rynku. Podobnie dzisiaj wszyscy powinni aktywnie uczestniczyć w pracach nad propozycją Komisji Ursuli von der Leyen. Co się w Brukseli rozumie pod tym zdaniem: „zaproponujemy tymczasowe dostosowanie naszych zasad pomocy państwa, aby ponownie przyspieszyć i uprościć sposób jej udzielania”? Bo samo zapewnienie, że będzie się uważać, „by zachować równe warunki działania dla przedsiębiorstw w całej Europie, a więc na naszym jednolitym rynku” niewiele mówi. W kasie naszego państwa jest niewiele, więc utrata konkurencyjności przy zwiększonych wydatkach na ten cel w bogatszej części Europy jest wielce prawdopodobna.

A my swoje

Tymczasem trudno znaleźć jakiś głos polskiego obozu władzy w dyskusji na temat unijnej odpowiedzi na ustawę IRA. W minioną środę w Strasburgu była okazja, bo cztery filary owej odpowiedzi prezentowała posłom Ursula von der Leyen. Potem odbyła się debata, w której wiele osób nie tylko odniosło się do Planu, ale też podrzucało swoje pomysły. Były głosy o wykorzystaniu programu RePower EU, przyspieszeniu działań w ramach strategii wodorowej ( a propos czy zielony wodór jest obecny w polskiej rozmowie o transformacji energetycznej?) czy o wykorzystaniu w większym stopniu środków z KPO do realizacji zadań z Zielonego Ładu. O głos poprosiła też Beata Szydło, która odniosła się do dwóch spraw: oczywiście pomocy dla Ukrainy, a w tym kontekście także do zacieśniania współpracy z NATO i do ….afery korupcyjnej w Parlamencie Europejskim.

Była premier polskiego rządu mówiła: „Nie można tego przemilczeć, Szanowni Państwo, gdyż jeżeli chcemy mówić o podejmowaniu decyzji o przyszłości, jeżeli chcemy mówić o transformacji energetycznej, jeżeli chcemy mówić o tym, że decyzje, które zapadają w organach i w instytucjach europejskich, mają być wiarygodne, to powinniśmy przede wszystkim w tej chwili zrobić wszystko, żeby oczyścić Unię Europejską z tego skandalu korupcyjnego, wyjaśnić wszystkie kwestie i nie dać więcej podstaw do tego, że gdy w Unii Europejskiej mówi się o praworządności, to wielu z nas ma poczucie, że mówi się wyłącznie o praworządności w wielu krajach europejskich, które praworządności nie łamią, tylko dlatego, żeby przykryć afery i łamanie praworządności tutaj, w Unii Europejskiej”. I tyle.

Widać wyraźnie, że stworzony tzw. „przekaz dnia” rozciągnięto już na tygodnie, bowiem politycy naszego obozu władzy przy każdej okazji i dyskusji na praktycznie dowolny temat, sięgają po aferę korupcyjną. Nikt jej nie lekceważy, działania wymiaru sprawiedliwości wobec zatrzymanych czy podejrzanych prowadzone są wzorcowo. Osoby, wobec których pojawiły się tylko wątpliwości, że może w niezbyt pryncypialny sposób potraktowały zasady etyczne i np. przyjęły zaproszenie do Kataru z opłaconym biletem w biznes klasie i apartamentem w drogim hotelu, zostały zdjęte ze swoich funkcji i zawieszone w partyjnych strukturach. Parlament w demokratycznej procedurze wybrał nowego wiceprzewodniczącego na miejsce aresztowanej Evy Kaili, greckiej socjalistki. Został nim polityk z Luksemburga, z tej samej grupy politycznej Marc Angel.

Tymczasem nasi rządzący składają postulaty, o których sami wiedzą, że są rodem z „political fiction”, ale dobrze się sprzedają na krajowym polu i dają paliwo prorządowym mediom do uprawiania antyunijnej propagandy. Oto poseł Dominik Tarczyński wystąpił z takim pomysłem podczas debaty w ubiegły wtorek: „Nigdy nie pozwolimy na to, aby Polska była opluwana przez łapówkarzy z Brukseli. Dlatego będziemy żądać, aby wszystkie rezolucje przeciwko Polsce zostały uchylone. Możemy przyjąć rezolucję, która będzie mówiła o uchyleniu rezolucji, w których brali udział łapówkarze, ci, którzy są oskarżeni albo aresztowani. Wszystkie poprawki, które były zgłoszone przez osoby aresztowane albo oskarżone w komisji śledczej, w której zasiadam, w komisji ds. Pegasusa, powinny być wyrzucone. Nigdy nie pozwolimy na to, aby Polska była opluwana przez kogokolwiek. Nigdy!” Beata Kempa podzieliła się swoimi podejrzeniami: „Pani wiceprzewodnicząca, która dzisiaj siedzi w więzieniu z podejrzeniem korupcji, niejednokrotnie atakowała mój kraj, Polskę. Ja się dzisiaj zastanawiam i trzeba się przyjrzeć, komu zależało na tym, żeby krzyczeć tutaj najgłośniej, żeby Polsce zabrać środki wtedy, kiedy ona boryka się z tym, z czym boryka się Ukraina, pomaga przezwyciężyć największego agresora na świecie. Komu na tym zależało? Temu trzeba się dzisiaj przyjrzeć”. W tej debacie głos z grona Zjednoczonej Prawicy zabrali jeszcze Anna Zalewska i Patryk Jaki.

A zatem?   

Raz jeszcze podkreślę: afera korupcyjna znana jako Qatargate to poważna sprawa, wymagająca wnikliwej analizy i wniosków. Bez zamiatania pod dywan, bez znieczulenia trzeba to wyjaśnić i rozliczyć, bo za rok będzie już w całej Europie toczyć się kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego. Dla przebiegu tej kampanii, dla przyszłego kształtu Parlamentu sprawę trzeba zakończyć bez poczucia wśród obywateli, że coś zlekceważono. Ale też nie można całej politycznej i merytorycznej energii poświęcić na wojnę w Ukrainie i antyunijną kampanię. Równoległe toczy się wiele ogromnie ważnych procesów, które mają wpływ na nasze życie, przyszłość gospodarki UE, a więc w tym i przyszłość Polski. Trzeba aktywnie uczestniczyć w dyskusji, zgłaszać pomysły, które dobrze umotywowane znajdą się w rozwiązaniach prawnych dla dobra naszego kraju. Słowem: trzeba być poważnym partnerem, który potrafi poważnie rozmawiać.

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL