15 lepiej niż 30.

04.08.2025

Donald Trump poleciał do Szkocji – jak zapowiadano – prywatnie. Zabrał syna, z którym miał otworzyć pole golfowe nazwane na cześć matki prezydenta — Mary Anne MacLeod. Szybko jednak okazało się, że prywatny pobyt przerodził  się w służbowy, bo do Szkocji podążyła Ursula von der Leyen, a potem premier wielkiej Brytanii Keir Starmer. Chcieli skorzystać z okazji, by w cztery oczy porozmawiać z prezydentem Trumpem i załatwić sprawy, które na odległość nie dawały się załatwić.

Na marginesie.

Dziennikarze oczywiście przypomnieli, że mama Donalda Trumpa urodziła się na jednej ze szkockich wysp i wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych jako 18-latka w 1930 r. Początkowo zakładała, że to będzie po prostu turystyczna wycieczka, ale ostatecznie pozostała w Stanach Zjednoczonych na zawsze. W 1942 roku, już jako żona Freda Trumpa otrzymała obywatelstwo, choć do tego czasu miała już troje dzieci, które urodziły się w okresie nieuregulowanego statusu pobytowego Mary Anne. Czwarte dziecko, czyli Donald, pojawiło się już w warunkach stabilności prawnej rodziny. Bardzo to ciekawe, szczególnie gdy zderzymy to z antyimigrancką retoryką urzędującego prezydenta, prawda?   

Powrót do Szkocji

Wracając do szkockiej wyprawy pana prezydenta. Wydarzyła się w bardzo trudnym okresie napięcia między UE a USA na tle zapowiedzianego obłożenia unijnych towarów 30-to procentowym cłem od 1 sierpnia. Przewodnicząca Komisji Europejskiej doskonale wiedziała, że toczą się rozmowy na szczeblu urzędników na temat umowy handlowej, by do wprowadzenia tak wysokich ceł nie dopuścić. Ale też wiedziała, że negocjacje idą powoli i że Donald Trump lubi być w centrum uwagi. Dlatego postanowiła 27 lipca wybrać się do Szkocji osobiście i doprowadzić do ugody  politycznej, by nie dopuścić do wejścia w życie tych wysokich stawek już za parę dni. Do porozumienia doszło, ogólne stawki celne mają wynosić 15 procent nie 30, ale mimo to mamy bardzo dużo głosów krytycznych co do tego rezultatu rozmów z punktu widzenia różnych unijnych interesów. 

Premier Francji François Bayrou był najbardziej stanowczy, pisząc na X, że to „mroczny dzień, kiedy sojusz wolnych narodów, zjednoczonych w obronie swoich wartości i interesów, godzi się na kapitulację”. Premier Hiszpanii Pedro Sánchez poparł umowę „bez entuzjazmu”. Kanclerz Niemiec Friedrich Merz też nie był zachwycony, a premier Włoch Giorgia Meloni ogólnie powiedziała, że 15-to procentowe cła nie będą „katastrofalne”.

Warto też odnotować wpis na X premiera Donalda Tuska: “Amerykańskie cła na europejskie produkty stały się faktem. Są o połowę niższe niż te zaproponowane przez prezydenta Trumpa w kwietniu, ale cieszyć się nie ma z czego. Według wstępnej oceny Polska może stracić ok. 8 mld złotych, a groziło 15. Straty będą dotkliwe po obu stronach Atlantyku, ale lepsza trudna umowa handlowa niż bezsensowna wojna celna między sojusznikami” – napisał na X premier Donald Tusk.

Trudno ocenić, czy Wiktor Orban cieszy się z porozumienia czy nie, bo napisał: prezydent USA Donald Trump po prostu zjadł Ursulę von der Leyen na śniadanie. Ale czy to dobrze dla europejskiej, w tym węgierskiej gospodarki? Warto pamiętać, że te 15 procent to choć jest mniej niż 30, to jednak cofa relacje handlowe, które były od lat budowane o blisko 90 lat!

Wolny handel się skończył. Trzeba się z tym pogodzić słychać było w Brukseli. A komisarz ds. handlu UE Maroš Šefčovič tłumaczył w poniedziałek, że świat sprzed „dnia wyzwolenia” już nie wróci. Musimy dostosować się do zupełnie nowej rzeczywistości.

A co na to biznes? Dr Łukasz Bernatowicz, prezes Business Centre Club w wypowiedzi dla Rzeczpospolitej bardzo obrazowo przedstawił swoją ocenę, tego co się stało: „Bo to jest trochę tak, jakby ktoś nam pół roku temu wprowadził do izby przysłowiową kozę i teraz, gdy ją wyprowadza, wszyscy oddychają z ulgą. Bo choć jest gorzej niż było, to jednak lepiej niż mogło być. Znika przynajmniej groźba eskalacji i wzajemnego szantażowania się obu stron”.

Co wiemy? Czego nie wiemy?

Tyle, jeśli chodzi o krótki przegląd reakcji na wieści ze Szkocji. A co o porozumieniu mówiła ich uczestniczka, czyli Ursula von der Leyen? Oto kilka kluczowych zdań:

„Zatrzymaliśmy się na jednej stawce celnej w wysokości 15% dla zdecydowanej większości towarów eksportowanych z UE. (…) Dzisiaj uzgodniliśmy również zerowe cła na szereg produktów strategicznych. Obejmuje to wszystkie samoloty i części składowe, niektóre chemikalia, niektóre leki generyczne, sprzęt półprzewodnikowy, niektóre produkty rolne, zasoby naturalne i surowce krytyczne. (…) W kwestii stali i aluminium UE i Stany Zjednoczone stoją przed wspólnym zewnętrznym wyzwaniem w postaci globalnej nadwyżki mocy produkcyjnych. Będziemy współpracować, aby zapewnić uczciwą konkurencję na świecie. Aby zmniejszyć bariery między nami, obniżymy cła. Zostanie również wprowadzony system kwot. Zacieśnimy także współpracę energetyczną. Zakupy amerykańskich produktów energetycznych zdywersyfikują nasze źródła dostaw i przyczynią się do bezpieczeństwa energetycznego Europy. Zastąpimy rosyjski gaz i ropę naftową znaczącymi zakupami amerykańskiego LNG, ropy naftowej i paliw jądrowych. Amerykańskie chipy AI zasilą nasze gigafabryki AI i pomogą Stanom Zjednoczonym utrzymać przewagę technologiczną.

To w dużym skrócie istota komunikatu pani przewodniczącej. Niestety i z niego widać, że wiele elementów pozostaje w sferze spekulacji i domysłów. Weźmy na przykład ten wątek dotyczący zakupów „amerykańskich produktów energetycznych”. Mamy kupować od Stanów Zjednoczonych ropę naftową, skroplony gaz ziemny, ale i paliwo jądrowe za 750 miliardów dolarów! Zdaniem ekspertów zajmujących się tym rynkiem to będzie niewykonalne. Po pierwsze, osiągnięcie tego celu wymagałoby od UE potrojenia importu surowców energetycznych z USA. To tyle, że amerykańskie firmy musiałyby zaprzestać ich sprzedaży komukolwiek innemu! Po drugie my tyle nie potrzebujemy! Po trzecie wreszcie importem tych surowców do UE zajmują się firmy prywatne, których Komisja Europejska nie może zmusić do robienia zakupów tylko w USA. 

Weźmy motoryzację. Zawarte porozumienie zakłada wprowadzenie 15-procentowego cła na samochody i części motoryzacyjne. I znowu: to niższe cło niż wcześniej zapowiadane 30 proc., ale wciąż znacznie wyższe niż dotychczasowe 2,5 proc. dla samochodów osobowych. Oznacza to, że eksport aut z Europy do Stanów Zjednoczonych – zwłaszcza marek premium jak Mercedes, BMW, Volkswagen czy Porsche – stanie się dużo droższy, czyli auta te staną się mniej konkurencyjne. Na dodatek trzeba będzie dostosować, co także będzie kosztem, logistykę i łańcuchy dostaw do nowej rzeczywistości taryfowej. Niektóre firmy mogę zechcieć przenieść choćby część swojej produkcji do USA, by cła uniknąć. Ferdinand Dudenhöffer, dyrektor niemieckiego Centrum Badań Motoryzacyjnych szacuje, że nawet 70 000 miejsc pracy w europejskich firmach samochodowych i u ich dostawców może zostać utraconych z tego powodu.

Najwięcej zamieszania jest chyba z branżą farmaceutyczną. Nawet sami główni aktorzy porozumienia nie byli zgodni. Prezydent USA stwierdził, że umowa handlowa nie obejmuje produktów farmaceutycznych, a szefowa Komisji Europejskiej, że tak. Urzędnicy Komisji wyjaśniali, że stawka celna na razie pozostaje na poziomie zerowym, ale spodziewają się, że też może wynieść 15 procent, gdy zakończy się dochodzenie administracji USA w sprawie sekcji 232 dotyczącej tego sektora. O co tu chodzi?

14 kwietnia 2025 roku Biuro Przemysłu i Bezpieczeństwa Departamentu Handlu USA ogłosiło wszczęcie dochodzeń w sprawie wpływu importu produktów farmaceutycznych i składników farmaceutycznych oraz importu półprzewodników i sprzętu do ich produkcji na bezpieczeństwo narodowe USA. Biuro prowadzi dochodzenia na podstawie tzw. sekcji 232 ustawy o ekspansji handlu z 1962 r., która upoważnia prezydenta do ograniczenia importu produktów zagrażających bezpieczeństwu narodowemu.  Dochodzenia mogą trwać do 270 dni, ale administracja Trumpa zasygnalizowała, że zamierza je skończyć szybciej. Mamy tu zatem dużo niepewności.

Szczególnie martwią się firmy produkujące leki generyczne, bo ona mają niewielką marżę. Cło nawet 15 procent będzie dla nich bardzo bolesne. Dlatego stowarzyszenie branżowe Medicines for Europe domaga się, by jak najszybciej było wiadomo co się stanie po zakończeniu dochodzeń w USA i czy jest nadzieja, że lista leków zwolnionych z cła będzie możliwie najdłuższa.

Wiele znaków zapytania dotyczy też sprawy zakupów broni w USA. Donald Trump jeszcze w Szkocji mówił o naszym zobowiązaniu zakupu „ogromnych ilości” amerykańskiego sprzętu wojskowego. Tymczasem niektórzy urzędnicy KE dowodzili, że zakupy broni nie były negocjowane w ramach umowy! „Zakupy broni nie są sprawą Komisji” – powiedział jeden z nich, a zatem nie ma zobligowania kogokolwiek do zakupu amerykańskiej broni. Jest faktem, że państwa Wspólnoty zobowiązały się do zwiększenia wydatków na obronność, więc może będą chciały kupować broń czy technologię wojskową za oceanem. Ale też pamiętajmy, że cześć z tych wydatków rządy chcą choćby częściowo finansować z unijnych źródeł, by wspomnieć o programie SAFE. W nim nie wykluczono w ogóle zakupów poza UE, ale wmontowano pewne ograniczenia, bo panował pogląd, że unijne pieniądze powinny przede wszystkim być wydawane na Wspólnym Rynku, powinny tu pracować i generować nowoczesne miejsca pracy. Warto zatem będzie poznać wiarygodne szczegóły umowy w tym obszarze.   

Podobnie oczekujemy na jasność jeśli chodzi o żywność czy szerzej produkty rolne. Niektóre (znowu niejasny termin!)  mają być objęte zerową stawką celną w wymianie z USA – tak zapewniała dziennikarzy Ursula von der Leyen, ale jednocześnie nie sprecyzowała, o jakie towary chodzi. Później z Komisji Europejskiej pojawiły się sygnały, że UE obniży cła na towary rolne ze Stanów Zjednoczonych, które uważa za „niewrażliwe”, podczas gdy „wrażliwe” będą objęte obecnymi stawkami. Dzisiaj domyślamy się, że pewnie mięso z bizonów czy orzechy pekan są „niewrażliwe”, bo w Europie tych produktów nie ma, ale już wołowina zapewne „wrażliwa” jest. Podobno tu jeszcze będą toczyć się negocjacje i wkrótce wiele się wyjaśni. 

To nie koniec!

Wszystkie te przykłady pokazują jak łatwo jest liderom ogłosić sukces, a jak trudno mówić o szczegółach. Stąd przekonanie, szczególnie tam, gdzie umowę ocenia się jako niedobrą, że można ją jeszcze będzie poprawić. Rzecznik KE ds. handlu Olof Gil powiedział, że „wspólne oświadczenie postrzegamy jako swego rodzaju platformę, fundament, na którym możemy budować  i dalej rozwijać handel transatlantycki”. Ale pewnie ważniejsze od głosu rzecznika jest zdanie wypowiedziane przez prezydenta Francji Emanuela Macrona: „To nie koniec i na tym nie poprzestaniemy” – powiedział.

Pytanie, czy Donald Trump zechce jeszcze negocjować, czy też taki pomysł go jedynie zirytuje. Ale na to pytanie pewnie nikt dzisiaj odpowiedzi nie zna.

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL