Z każdym miesiącem nasza Unia Europejska staje się coraz bardziej unią obronną. Można uznać, że wracamy do korzeni, bowiem już na samym początku integracji europejskiej zakładano, że należy połączyć tworzenie wspólnoty gospodarczej z budową wspólnoty obronnej. 27 maja 1952 roku państwa założycielskie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali podpisały w tej sprawie w Paryżu traktat. Za sprawą Francji ostatecznie pomysł upadł, a dzisiaj wraca i to w zaskakującym tempie.
Najnowszym dowodem na pójście w stronę unii obronnej jest coś, co otrzymało symboliczną nazwę: militarne Schengen. Do tej pory nazwa tego niewielkiego miasteczka w południowo-wschodnim Luksemburgu kojarzyła się nam z jedną z najbardziej cenionych swobód czyli z Europą bez granic, możliwością przejechania przez cały kontynent bez granicznych kontroli. Teraz okazało się, że gdyby pojawiła się konieczność szybkiego przejazdu wojskowych kolumn, na przykład z Francji pod wschodnią granicę Polski, to byłoby to w zasadzie niemożliwe. Nie mamy do tego ani niezbędnej infrastruktury, ani odpowiednich przepisów. I właśnie dlatego Komisja Europejska przygotowała pakiet dokumentów, który symbolicznie nazwano „militarnym Schengen”.
Prezentacja odbyła się 19 listopada, a dokonało jej aż czworo komisarzy. To podkreślało złożoność pakietu, bo oczywiście każdy z nich odpowiada w Komisji za inny obszar. Henna Virkkunen jest wiceprzewodniczącą, której podlegają sprawy „suwerenności technologicznej, bezpieczeństwa i demokracji”. Kaja Kallas to szefowa unijnej dyplomacji, Andrius Kubilius jest komisarzem ds. obrony i kosmosu, a Apostolos Tzitzikostas ds. transportu i turystyki. Przedstawiając pakiet pani wiceprzewodnicząca mówiła: „W miarę jak Unia pracuje nad pakietem dotyczącym mobilności wojskowej, kładziemy podwaliny pod bezpieczniejszą i bardziej zintegrowaną Europę, zapewniając szybki i płynny przerzut wojsk i sprzętu na całym kontynencie. W oparciu o doświadczenia z Ukrainy, Europejski Plan Transformacji Przemysłu Obronnego przyspieszy innowacje i współpracę, utrzymując Europę w czołówce postępu technologicznego i gotowości strategicznej. Wspólnie budujemy Europę, która potrafi stawić czoło każdemu wyzwaniu”.
Z kolei Kaja Kallas przekonywała, że: „Szybki ruch europejskich sił zbrojnych jest niezbędny dla naszej obronności. Musimy zapewnić, że siły zbrojne znajdą się we właściwym miejscu i czasie”. Dzisiaj to niestety jest niemożliwe, co szefowa dyplomacji uświadamiała stawiając następujące pytania: „czy nasze drogi, tunele i mosty wytrzymają obciążenie? Czy mamy wystarczająco dużo wyznaczonych tras dla przemieszczania się wojsk? Czy mamy wystarczająco dużo wagonów z platformami i jakie dokumenty musimy jeszcze wypełnić, chcąc przekroczyć granicę na ćwiczenia lub w przypadku kryzysu”.
Na wszystkie te pytania odpowiedź jest negatywna, co pokazuje skalę problemu. Andrius Kubilius przypomniał powiedzenie amerykańskiego generała z czasów I wojny światowej Johna Pershinga: „Piechota wygrywa bitwy, logistyka wygrywa wojny”. Dlatego powstał pakiet, a jego celem jest „utworzenie do 2027 r. ogólnounijnego obszaru mobilności wojskowej – „wojskowego Schengen”, który umożliwiłby efektywne przemieszczanie transportu wojskowego, dzielenie się zasobami przez państwa członkowskie i wzajemną pomoc w sytuacjach kryzysowych”.
Komisarz Apostolos Tzitzikostas mówił z kolei o praktycznych działaniach, jakie już są podejmowane i jakie muszą nastąpić możliwie jak najszybciej: „wspólnie z państwami członkowskimi, personelem wojskowym NATO i Unii zidentyfikowaliśmy ponad 500 słabych punktów wzdłuż czterech głównych korytarzy potencjalnego transportu wojskowego. Będą to priorytetowe projekty, które przyniosą szybkie inwestycje w tych słabych punktach. Tak więc znamy już słabe punkty, znamy luki, znamy stawkę i jesteśmy gotowi do działania. W większości przypadków zmodernizujemy istniejącą infrastrukturę, zarówno pod kątem celów wojskowych, jak i cywilnych, co jest bardzo ważne. Oznacza to w praktyce poszerzanie tuneli, wzmacnianie mostów, wzmacnianie torów kolejowych oraz rozbudowę przepustowości portów i lotnisk”.
Zapowiada to uruchomienie wielkich i kosztownych projektów, które muszą zostać zrealizowane szybko. Komisja mówi o zakończeniu całości inwestycji w 2030 roku. Samo usunięcie owych 500 „słabych punktów” ma kosztować 100 miliardów euro. W obecnym budżecie Wspólnoty nie ma dużych kwot na takie cele, bo nikt projektując obecną siedmiolatkę nie zdawał sobie sprawy, że wojna zapuka do naszych bram. Ale już teraz można realizując różne projekty infrastrukturalne z polityki spójności przystosować je do „podwójnego zastosowania”. Tak, by nowo budowaną drogą mogła przejechać kolumna wojskowa, a mosty na tej trasie wytrzymały ciężary wojskowego sprzętu. Podobnie pieniądze z nowego instrumentu SAFE można przeznaczać na projekty militarnej mobilności.
Natomiast już w propozycji nowych Wieloletnich Ram Finansowych instrument „Łącząc Europę” na rzecz mobilności wojskowej zwiększono dziesięciokrotnie, do 17 miliardów euro. Także nowy element w WRF czyli Europejski Fundusz na rzecz Konkurencyjności będzie wspierał odporność i ochronę infrastruktury wzdłuż korytarzy mobilności w Europie. Oczywiście dużo zadań będzie do wykonania przez konkretne państwa. Komisarz Tzitzikostas mówił: „Państwa członkowskie muszą również zidentyfikować najbardziej strategiczne projekty infrastrukturalne o podwójnym przeznaczeniu. Jednocześnie muszą działać w oparciu o koncepcję korytarza: modernizacja w jednym państwie członkowskim powinna iść w parze z podobną modernizacją w państwie sąsiednim. W ten sposób osiągamy szybki i płynny przepływ z jednego zakątka Europy do drugiego, ale musi to być skoordynowane”.
Niestety, sama zmodernizowana infrastruktura i przestawiona na podwójne zastosowanie nie wystarczy. Olbrzymim problemem jest biurokracja istniejąca w poszczególnych państwach. Okazuje się, że w wielu z nich obowiązują kompletnie nieżyciowe jak na dzisiejsze czasy przepisy dotyczące przemieszczania się wojsk, a „obcych” w szczególności. Taki przejazd trzeba zgłosić na co najmniej 45 dni wcześniej, by dostać odpowiednie zezwolenia. Te dotyczą takich spraw, jak szerokość, długość i ciężar pojazdów. Jeśli przewożone są „towary niebezpieczne”, w tym materiały wybuchowe to biurokracja jeszcze bardziej się komplikuje. No a jak jeszcze taka kolumna miałaby jechać w weekendy lub święta państwowe, to pojawia się dodatkowy problem. Naprawdę! Takie są w większości państw przepisy!
Kaja Kallas w tym kontekście mówiła: „Niektóre kraje nadal wymagają 45-dniowego wyprzedzenia, zanim wojska innych krajów będą mogły przejechać przez ich terytorium na przykład na ćwiczenia. Jedenaście lat po aneksji Krymu przez Rosję to po prostu nie do pomyślenia. A to przecież całkiem proste: im szybciej możemy przemieszczać siły, tym silniejsze jest nasze odstraszanie i obrona. Musimy mówić o dniach, a nie tygodniach na przemieszczanie się wojsk w Europie”.
Ciekawe czy rządy tak krytykujące unijną biurokrację szybko zareagują na ten oczywisty postulat. Oczywiście trzeba to będzie robić w sposób skoordynowany i tu przyda się Unia Europejska, a dokładniej Europejska Agencja Obrony, która już zaproponowała rozwiązania mające na celu harmonizację procedur przekraczania granic, w tym formalności celnych i przepisów dotyczących transportu towarów niebezpiecznych. Komisja Europejska w omawianym pakiecie zaproponowała też nowy „mechanizm kryzysowy”, który pozwoli państwom członkowskim łagodzić przepisy w przypadku konieczności szybkiego przemieszczenia wojsk przez granice. Zasugerowała też rządom, by w każdym państwie członkowskim wyznaczono „krajowych koordynatorów transportu wojskowego”.
Rękawicę szybko podjął Parlament Europejski. Na trwającej właśnie sesji plenarnej w Strasburgu trwa praca nad rezolucją przygotowaną przez dwóch posłów: Petrasa Austroviciusa z grupy Renew Europe i Roberta Zile z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Jest w niej wiele ciekawych elementów, na które warto zwrócić uwagę. Otóż posłowie między innymi proponują, by ułatwić finansowanie projektów związanych w mobilnością wojskową przez „szybkie przekierowywanie niewykorzystanych funduszy Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności na inwestycje w infrastrukturę obronną lub infrastrukturę podwójnego zastosowania”. Czyli żeby można było w ramach KPO realizować tego typu projekty.
Zaskakujące, ale też warte przemyślenia są punkty 28 i 29 rezolucji. Czytamy w nich: Parlament „zauważa, że systemy transportu naziemnego są głównymi rodzajami transportu wykorzystywanymi do przemieszczania sprzętu wojskowego, który jest zazwyczaj ciężki i wielkogabarytowy; podkreśla potrzebę stałego zaopatrzenia w tabor kolejowy podwójnego zastosowania, specjalne wagony oraz lokomotywy pracujące w trybie spalinowym i elektrycznym; podkreśla, jak ważne jest rejestrowanie wszystkich tych aktywów transportowych w tzw. puli solidarnościowej, tak aby można było z nich korzystać w dowolnym miejscu i czasie oraz w jak najbardziej efektywny sposób;
Parlament podkreśla, że w ciągu następnej dekady, pomimo wysiłków na rzecz dekarbonizacji transportu, stosowanie paliw kopalnych na potrzeby mobilności wojskowej nadal będzie miało kluczowe znaczenie, np. w lokomotywach wyposażonych w silniki spalinowe wewnętrznego spalania, co jest jedynym praktycznym rozwiązaniem w przypadku poważnego niedoboru energii elektrycznej”. Dobrze, że zwrócono na ten problem uwagę. Rezolucja nie jest niczym innym jak stanowiskiem, presją polityczną parlamentu, ale trzeba mieć nadzieję, że rządy się nad nią pochylą.
Na koniec sięgnę ponownie do wypowiedzi komisarza ds. transportu i turystyki Apostolosa Tzitzikostasa z konferencji prasowej, na której projekt militarnego Schengen był przedstawiany. Komisarz mówił: „Nasza propozycja jest ambitna, realistyczna i przyszłościowa. Teraz musimy przejść od słów do czynów. W Strasburgu będziemy debatować nad pakietem z posłami. W pierwszym tygodniu grudnia rozpoczniemy rozmowy z państwami członkowskimi. Musimy utrzymać ambitne cele. Rok 2030 jest już bliski. Zagrożenia są realne. Nasza reakcja musi być szybka. Europa nie ma czasu do stracenia”.
Gdy tego słuchałem przypomniałem sobie co dwa dni wcześniej mówił niemiecki minister obrony Boris Pistorius w wywiadzie dla “Frankfurter Allgemeine Zeitung”. „Do tej pory zakładaliśmy, że rosyjski atak na NATO może nastąpić w 2029 roku. Teraz jednak słyszymy opinie wskazujące na możliwość eskalacji już w 2028 roku, a niektórzy historycy wojskowości uważają nawet, że ostatnie spokojne lato mamy już za sobą” – podkreślił minister obrony.
Dodatkowym argumentem na rzecz rozwijania Unii obronnej są kolejne działania Donalda Trumpa. Jego „plan pokojowy” (oby nigdy nie wszedł w życie!) pokazuje, że naprawdę na Amerykę pod jego rządami nie powinniśmy liczyć, przynajmniej nie w takim stopniu jak dotąd. Poza tym niektóre elementy „planu” są oczywistą zachętą dla Rosji, by rzeczywiście ruszyć dalej, skoro można za przyzwoleniem Ameryki zdobywać kolejne terytoria. Tak więc naprawdę nie mamy czasu do stracenia. Szybko budujmy militarne Schengen!
Maciej Zakrocki






