Czarna owca w demokracji

19.12.2022

9 grudnia Eva Kaili, grecka posłanka do Parlamentu Europejskiego i jego wiceprzewodnicząca została aresztowana przez belgijską policję. Miało to związek ze śledztwem w sprawie przestępczości zorganizowanej, korupcji i prania pieniędzy. W tle całej sprawy jest lobbing na rzecz Kataru. Wraz z panią Kaili zatrzymany został jej partner i asystent w PE Francesco Giorgi, jej ojciec oraz były poseł do PE Antonio Panzeri. Zgromadzone dowody, w tym znaleziona gotówka przy zatrzymanych dowodziły, że nie ma mowy o pomyłce. Tak zaczyna się jedna z poważniejszych afer w unijnej instytucji z konsekwencjami trudnymi do przewidzenia.

Zacznijmy od sposobu, w jaki w unijnych instytucjach, oczywiście głównie w Parlamencie Europejskim, zareagowano na te wiadomości. Przede wszystkim od samego początku nie tylko deklarowano współpracę, ale ona miała praktyczny wymiar. 10 grudnia w sobotę, gdy prokurator belgijski Michel Claise, prowadzący tę sprawę uznał, że konieczne jest sprawdzenie domu belgijskiego posła do Parlamentu Europejskiego Marca Tarabelliego, przewodnicząca parlamentu Roberta Metsola była przy tym obecna, czego wymagały procedury.

W poniedziałek 12 grudnia, zaraz po rozpoczęciu sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu pani przewodnicząca wygłosiła oświadczenie, w którym mówiła między innymi: „Jako środek zapobiegawczy, ponownie z pełnym poszanowaniem zasady domniemania niewinności, pozbawiłam wspomnianą wiceprzewodniczącą wszelkich zadań i obowiązków związanych z rolą wiceprzewodniczącej”. Zapowiedziała potem formalne odwołanie Evy Kaili z pełnionej funkcji podczas głosowania. „Nie będzie bezkarności. Zero. Odpowiedzialni znajdą ten Parlament po stronie prawa i jestem dumna z naszej roli i pomocy jakiej udzielamy w tym dochodzeniu. Zamiatania pod dywan nie będzie. Rozpoczniemy wewnętrzne dochodzenie, aby przyjrzeć się wszystkim faktom związanym z Parlamentem i zastanowimy się, w jaki sposób nasze zasady działania mogą stać się jeszcze bardziej szczelne”.

Także grupa polityczna Socjaliści i Demokraci, do której należała grecka posłanka usunęła ją ze swoich szeregów. Jej rodzima partia PASOK uczyniła to samo, a prokuratura w Grecji zajęła konta i pozostały majątek Evy Kaili. Gdy pojawiło się pytanie, jak można było w Belgii aresztować obywatelkę Grecji posiadającą immunitet poselski (de iure dyplomatyczny), natychmiast wyjaśniono, że w tym przypadku to nie miało znaczenia, gdyż pani Kaili została przyłapana na gorącym uczynku z tysiącami euro w gotówce. Takie jest prawo. Wszystko to wydarzyła się w kilkadziesiąt godzin. Można górnolotnie podkreślić, że demokracja zadziałała, także fundamentalna zasada domniemania niewinności.

Jednak, czego oczywiście należało się spodziewać, aferę zaczęli wykorzystywać eurosceptycy, a może nawet wrogowie Wspólnoty do swoich rozgrywek. „Dzień dobry Parlamentowi Europejskiemu” – napisał Viktor Orbán na Twitterze, zamieszczając stare zdjęcie przedstawiające śmiejących się światowych przywódców i słowa „PE jest poważnie zaniepokojony korupcją na Węgrzech”. Marine Le Pen, liderka Zgromadzenia Narodowego, które otrzymywało 9 mln euro pożyczki na swoją kampanię od powiązanego z Kremlem banku napisała z kolei tak: „Przeczołgano nas w związku z całkowicie przejrzystą i legalną pożyczką z czesko-rosyjskiego banku. Jednocześnie Katar dostarczał walizki pełne gotówki wszystkim tym skorumpowanym ludziom, którzy o sobie mówią, że należą do obozu dobra”.

Jeszcze dalej zaczęli iść posłowie z PiS-u, którzy parlamentarną debatę na temat skandalu chcieli wykorzystać do wybielenia działań polskich władz w ostatnich latach. Jadwiga Wiśniewska nawiązała do faktu, że Eva Kaili jest socjalistką i że jej grupa polityczna po usunięciu jej ze swoich szeregów, będzie broniła honoru Socjalistów i Demokratów. „A przez lata to właśnie S&D brutalnie deptało honor i godność Polski, nie zważając na fakty i okoliczności” – stwierdziła. Jak mówiła, dziś wiele osób w Polsce zadaje pytanie, czy te nieuzasadnione ataki na Polskę nie były czasem sponsorowane.

„Skandal korupcyjny w Parlamencie Europejskim ujawnia hipokryzję i podwójne standardy, których nie można tolerować” – podkreśliła Jadwiga Wiśniewska. Wydaje się, że sugerowanie, iż kogoś opłacano za „ataki na polski rząd” jest wnioskiem co najmniej daleko idącym. Dominik Tarczyński postawił pytanie: „gdzie jest problem z rządami prawa? W Polsce czy w Unii Europejskiej?”. Pomijam już sens tej myśli, bo Polska jest w Unii Europejskiej, ale warto się mimo wszystko nad tym pytaniem zatrzymać, bo przecież wiemy, co chciał autor powiedzieć.

Otóż nie ma wątpliwości, że w opisywanym przypadku „rządy prawa” właśnie zadziałały! Nie miało znaczenia, że Eva Kaili jest wiceprzewodniczącą PE, posłanką z Grecji chronioną immunitetem. Jestem przekonany, że czeka ją uczciwe, bezstronne śledztwo, proces sądowy i wyrok niezależnego sądu. Warto przypomnieć, że to nie jest niestety pierwszy taki przypadek związany z posłem do Parlamentu Europejskiego. W 2011 roku reporterzy brytyjskiego Sunday Times’a zastosowali prowokację dziennikarską, która polegała na obietnicy wypłaty 100 tysięcy euro za „przychylne” rozwiązania legislacyjne w parlamencie.

Ofiarami dziennikarzy byli: Ernst Strasser członek konserwatywnej Austriackiej Partii Ludowej, były minister spraw wewnętrznych Austrii, Adrian Severin były wicepremier i minister spraw zagranicznych Rumunii, Zoran Thaler, były minister spraw zagranicznych Słowenii i hiszpański poseł Pablo Zalba. Po ujawnieniu afery panowie uznali się za niewinnych, złożyli mandaty i …. stanęli przed sądami w swoich państwach. Ernst Strasser usłyszał w 2014 roku wyrok trzech lat więzienia. Zoran Thaler został skazany w 2014 roku na 2,5 roku więzienia i grzywnę w wysokości 32 250 euro. Adrian Severin dostał 4 lata więzienia. Pablo Zalba został oczyszczony z zarzutów i pracował dalej jako poseł, a nawet sprawował ważne parlamentarne funkcje.

Znamy wystarczająco wiele przykładów z ostatnich lat, by mieć wątpliwości, czy z taką samą skutecznością osoby ze świata polskiej polityki, związane z obozem władzy ponoszą odpowiedzialność za działania czy decyzje, wymagające co najmniej niezależnego śledztwa. Łukasz Kohut, poseł Nowej Lewicy podczas wtorkowej debaty w PE mówił: „Dzisiaj ci z prawej strony, którzy wyją o braku praworządności w Unii, zapomnieli. Zapomnieli o dwóch wieżach, o Mejzie, o respiratorach, zapomnieli o wyborach kopertowych w Polsce. Kto wtedy poniósł odpowiedzialność? Uczcie się od Unii, uczcie się, jak reaguje się na łamanie prawa. Zero tolerancji dla korupcji, zero tolerancji dla łamania prawa”.

Podobnie na Węgrzech, gdzie problem korupcji na szczytach władzy jest od lat oczywisty, nikomu nigdy z głowy włos nie spadł. Zresztą to niemożliwe, bo nawet jeśli OLAF stwierdza i przedstawia dowody oczywistej korupcji, to zgodnie z zasadami jego funkcjonowania musi wyniki swojego śledztwa przekazać do krajowej – w tym wypadku węgierskiej – prokuratury. Wiktor Orban drwi dzisiaj, że parlament w swoich rezolucjach oskarżał węgierski rząd o korupcję, ale nie umiał nigdy jasno wyjaśnić, dlaczego w wielkich przetargach na projekty z unijnych pieniędzy startował często jeden oferent, który oczywiście wygrywał i akurat był to jego zięć…

Podkreślanie tych różnic jest dzisiaj szalenie ważne. Podczas wtorkowej debaty w Strasburgu można było usłyszeć takie słowa: Widzimy już, jak różni Orbánowie chełpią się tymi wydarzeniami, najwyraźniej sugerując, że korupcja gdzie indziej sprawia, że korupcja w ich kraju jest mniej obrzydliwa. Nonsens. I pozwolę sobie podkreślić jedną zasadniczą różnicę: w przeciwieństwie do bezkarności na Węgrzech Orbána, w państwie prawa skorumpowane osoby są aresztowane, ścigane i pozbawiane odpowiedzialnych stanowisk. Mówimy dzisiaj bardzo wyraźnie: żadnej tolerancji dla korupcji, żadnej tolerancji dla bezkarności. To głos holenderskiego posła z grupy chadeków Joroena Lenearsa.

Pytanie, czy samo podkreślenie, że w końcu w Parlamencie jest 705 posłanek i posłów, że jedna czarna owca nie może być symbolem całej instytucji wystarczy, by przejść dalej do porządku dziennego. Oczywiście nie! Dlatego trzeba zauważyć, że w już toczącej się dyskusji jest wola wzmocnienia zasad przejrzystości funkcjonowania posłów i lobbystów na terenie unijnych instytucji,

uwrażliwienia wszystkich na zasady etycznego postępowania. Róża Thun idzie dalej: uważa, że to liderzy partii politycznych powinni „prześwietlać” pod kątem etycznym wszystkie osoby, które trafiają na listy wyborcze. Z kolei Jerzy Buzek, za którego przewodniczenia parlamentem wybuchła wspomniana afera sprowokowana przez Sunday Times twierdzi, że wprowadzony z jego inicjatywy Code of Conduct regulujący zasady przejrzystości pracy posłów jest wystarczający, tyle, że nie był … przestrzegany. Potrzeba zatem więcej determinacji w jego stosowaniu i to powinno wystarczyć. Czy można przepisami, zasadami wyeliminować na zawsze negatywne zachowania poszczególnych osób? Oczywiście nie.

Wtedy musi wkroczyć demokracja i rządy prawa. To dlatego prokuratura musi być niezależna od rządzących, sędziowie niezależni od polityków. To o to między innymi chodzi w sporze rządu polskiego z unijnymi instytucjami. To dlatego nie ma pieniędzy z KPO i wydaje się, że długo jeszcze nie będzie. Dla ludzi wrażliwych na te standardy jest jasne co oznacza „praworządność”. W Polsce z ust wielu polityków obozu władzy słyszę, że to pojęcie „niezdefiniowane”, więc nie można na podstawie artykułu 2 Traktatu UE „karać” rząd RP. No to popatrzmy jeszcze raz na treść tego artykułu: Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn. Co tu wymaga wyjaśnień, definicji, „doprecyzowania”?

Wiele też zależy od nas. Od naszej wrażliwości na przypadki łamania zasad. Nie bardzo wiem, dlaczego śmiejemy się, że jakiś poseł zimą jeździł do Brukseli kabrioletem, który od 11 lat był formalnie zezłomowany i te podróże rozliczał? Czemy dziwi nas opieszałość działań prokuratury w tej sprawie? Dlaczego ktoś, kto robi takie rzeczy to spryciarz? Myślę, że to dobry materiał do refleksji przy choince. Dobrych Świąt!

Maciej Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL