Zła wiadomość dla polskiej transformacji energetycznej

25.08.2025

Weto prezydenta do ustawy „wiatrakowej” jest złą wiadomością dla polskiej transformacji energetycznej – najważniejszego projektu rozwojowego naszego kraju po 1989 r.

Transformacja systemowa polskiej gospodarki udała się dzięki szerokiemu konsensusowi politycznemu, który wówczas osiągnięto. Plan Balcerowicza, dzisiaj zdiabolizowany, został przyjęty praktycznie bez istotnego sprzeciwu, został wsparty zarówno przez stronę rządową, jak również przez ówczesną opozycję. Dzięki temu gospodarka szybko stanęła na nogi, a Polska stała się wzorcowym krajem z sukcesem wdrażającym odważne reformy rynkowe w krótkim okresie. Taki sam konsensus potrzebny jest teraz, jeśli chcemy skutecznie wdrożyć transformację naszej energetyki, w przeciwnym razie stracimy konkurencyjność i z lidera europejskiego pogrążymy się w długoletnią stagnację. Nie możemy zatem poświęcić krótkotrwałych korzyści politycznych dla podkopania solidnych dotąd podstaw naszej gospodarki. 

Temat polityki gospodarczej i transformacji energetycznej, poza niekonkluzywnymi sloganami, praktycznie nie zaistniał w naszej debacie publicznej. Czyni to z Polski ewenement na skalę europejską. Dzisiejsi liderzy politycznego mainstreamu i ich olbrzymia część reprezentująca nas w parlamencie nie zawracają sobie głowy tym, jaki powinniśmy mieć model gospodarczy, który wspierałby konkurencyjność naszych firm, zwiększał stopę oszczędności, a tym samym inwestycje, które wg. b. Premiera Morawieckiego już w 2022 r. miały wzrosnąć do 25% PKB, a tymczasem na trwale ustabilizowały się na poziomie sporo poniżej 18% – jednym z najniższych w UE – i ani myślą drgnąć. A bez inwestycji nie będziemy się rozwijać, będziemy tracić konkurencyjność, nowoczesne branże o wysokiej wartości dodanej w łańcuchu tworzenia wartości będą nas omijać szerokim łukiem, zamiast gonić mityczny Zachód, będziemy tracić do niego dystans, nie wspominając o nawiązaniu jakiejkolwiek konkurencji z oddalającą się od reszty świata Azją Płd.-Wschodnią.

Niestety zaczynamy tracić dystans już dzisiaj, co jest przykrą konstatacją dla kraju, który po 1989 r. rozwijał się modelowo i stanowił punkt odniesienia dla wielu reformujących się gospodarek świata. Nie przesłoni tego żadna propaganda rządu, który chwali się, że jesteśmy 20. największą gospodarką świata i rozwijamy się najszybciej w UE. Problemy naszego modelu rozwojowego stają się bowiem coraz większe. Opublikowany niedawno raport IMD Competitiveness pokazał, że Polska w 2024 r. obsunęła się aż o 11 miejsc w dół rankingu najbardziej konkurencyjnych gospodarek świata. To prawdziwa katastrofa wizerunkowa, która z pewnością przełoży się na decyzje inwestycyjne w naszym kraju. 

W dziedzinie energetyki świat uciekł nam bardzo, a zapotrzebowanie na energię i jej koszt będzie szybko wzrastać, w szczególności w gospodarkach innowacyjnych, opartych na sztucznej inteligencji i przetwarzających olbrzymie ilości danych w celu optymalizacji modeli biznesowych. Energia potrzebna jest też do robotyzacji gospodarki, do samochodów elektrycznych, a także wykorzystania wodoru w przemyśle stalowym, petrochemicznym, cementowym i wielu innych. Jeśli Polska chce w tym wyścigu zaistnieć i nie stracić osiągnięć ostatnich 3 dekad, musi dysponować bezpiecznymi i stabilnymi, ale też atrakcyjnymi kosztowo mocami energetycznymi. W tym zestawieniu prezentujemy się bardzo źle, ceny hurtowe energii mamy na jednym z najwyższych poziomów w Europie, co oznacza, że nie jesteśmy w stanie przyciągnąć energochłonnych inwestycji w nowe technologie. 

Nasz model rozwoju oparty na konsumpcji wewnętrznej i roli poddostawcy dla koncernów międzynarodowych nie może się nawet w średnim okresie czasu kilku lat utrzymać i będziemy nadal tracić naszą pozycję w rankingach.

Koszt energii jest jednym z najważniejszych czynników przesądzających o podjęciu decyzji inwestycyjnych bądź ich braku przez firmy. To nie jest decyzja związana tylko z patriotyzmem gospodarczym firm, tylko z prostą kalkulacją kosztów i przewidywań ich kształtowania się w okresie wielu lat. Wypadamy z gry nie dlatego, że w Polsce brakuje talentów (jest wręcz przeciwnie), czy nie potrafimy zarządzać procesami produkcyjnymi (mamy aż nadto świetnych menedżerów i zarządzających, niekoniecznie w spółkach skarbu państwa), ale m.in. dlatego, że rachunki za energię dla przedsiębiorstw mamy jedne z najwyższych w Europie, ale też w skali światowej (inne przyczyny to m.in. nieprzewidywalność i labilność regulacyjna, wysoki koszt kapitału wynikający z wysokich stóp procentowych, co dusi innowacje, zaniedbany rynek pracy, w tym brak systemowej polityki migracyjnej i rozwoju kompetencji). 

Potrzebujemy w Polsce konsensusu politycznego co do modelu transformacji energetycznej. Nie można realizować inwestycji, nie znając ich podstawowych parametrów efektywnościowych. A ostatni spór o ustawę wiatrakową istotnie zwiększa niepewność regulacyjną w sektorze energetycznym (nie wiadomo jaką politykę prowadzić będzie kolejny rząd po wyborach za 2 lata) i spowoduje, że konieczne inwestycje po prostu się nie wydarzą i zostaniemy jako kraj skansenem energetycznym ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami. Dwie strony sporu politycznego w Polsce nie są w stanie zgodzić się nawet co do obiektywnych faktów takich jak koszt energii dla poszczególnych jej nośników. Przy całym szacunku dla polityków, ale takie tematy powinny być pozostawione fachowcom i analitykom. Zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego u nas taki sposób prowadzenia debaty nie może się przebić. Jeśli jako państwo podejmiemy decyzję, a tego chce chyba prezydent Nawrocki, że nie chcemy wiatraków na lądzie, to będziemy przecież mieć trwały deficyt energii, którą będziemy musieli importować! Czy to jest pomysł na nasze bezpieczeństwo energetyczne? Brak energii z wiatru, która jest relatywnie tania (wbrew wielu opiniom kwestionującym sposób liczenia kosztów wytwarzania energii, co jeszcze raz podkreślam, powinno być pozostawione niezależnym fachowcom) uczyni polski miks energetyczny na lata trwale drogim ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla konkurencyjności naszej gospodarki i skaże nas na import energii, co w dzisiejszych niestabilnych czasach nie jest chyba najlepszym pomysłem na bezpieczeństwo kraju.

Celem polskiej transformacji energetycznej powinno być przede wszystkim zabezpieczenie dostaw energii, czyli posiadanie na tyle dużego potencjału mocy dyspozycyjnej, najlepiej niskoemisyjnej, która pozwoli uniknąć blackoutów (widzieliśmy je w tym roku na południu Europy, ale też w Czechach), ale też zapewnić pokrycie zapotrzebowanie na energię, kiedy nie ma produkcji z OZE nawet przez kilka dni z rzędu. Ponadto Polska musi mieć taki miks energetyczny, dzięki któremu energia będzie produkowana możliwie najtaniej. Tylko wtedy zmodernizujemy naszą gospodarkę i zapewnimy dobrobyt obywatelom. Zatem przed wetowaniem ustawy porządkującej naszą politykę energetyczną, może warto byłoby najpierw przeprowadzić fachową dyskusję ekspercką z udziałem wszystkich zainteresowanych grup interesu, na czym ona miałaby polegać i jak powinna być zdefiniowana.

Tak byłoby dużo sensowniej zamiast uciekać się do argumentów niemerytorycznych i pogrążaniu ważnego tematu w kontrproduktywnej ideologicznej sieczce.

 

Maciej Stańczuk

ekspert BCC ds. energetyki i transformacji energetycznej

przewodniczący Komisji BCC ds. Transformacji Energetycznej 

 

 

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL