Bcc Kobiety

BCC KOBIETY - PRAWDZIWE HISTORIE

poznaj nasze bohaterki i ich historie

Anna Śpiewak

AUSTROTHERM

Jako szara myszka marzyłam, że zaskoczę wszystkich niebywałym osiągnięciem

Kiedyś usłyszałam od mojej mamy, że poczuła się bardzo zawiedziona, gdy urodziłam się ja, dziewczynka, a ona tak bardzo pragnęła syna. Przez wiele lat chciałam być chłopcem. Uważałam, że chłopakom jest w życiu łatwiej i są bardziej doceniani niż dziewczynki. Nie są tak rygorystycznie oceniani, jak one i o wiele więcej im wolno.

Mama chciała mieć syna, by spełniony mógł poczuć się mój tata. No, wiecie: „spłodzić syna, wybudować dom, posadzić drzewo”. Na szczęście, tata zawsze twierdził, że kocha mnie i wcale nie zależało mu na tym, bym była synem. Ponieważ nie miałam pewności, że na pewno nie jest zawiedziony, chciałam rekompensować mu ów wiecznie domniemany „brak”. Jak? Starałam się być odważna, silna i wykonywać prace razem z nim. Oraz oglądać mecze piłkarskie i inne zawody sportowe.
Tata był dla mnie ideałem. Gdy miałam jakieś trzy latka, prawie cały dzień siedziałam na kominie, bo tata pokrywał dach domu. Dzisiaj on sam, na wspomnienie tego faktu, zastanawia się, gdzie miał wówczas rozum.

Jako 5-6 latka obierałam owoce w sadzie, bo byłam lekka i mogłam wspiąć się na najwyższe gałęzie. Mama czasem bała się, że spadnę, ale poza tatą i mną nie miał kto tego zrobić, więc chodzenie po drzewach stało się moją pasją. Dzięki niej stawałam się zwinniejsza i silniejsza.

Byłam bardzo nieśmiałą dziewczynką, nie uczyłam się najlepiej. Rodzice nie mieli czasu pomagać mi w nauce. Najgorsze oceny miałam na świadectwie z czwartej klasy podstawówki. Średnia cztery (na pięć), ale – niestety – kluczowe przedmioty: polski, matematyka, geografia i przyroda – na tróję. Rekompensowałam to piątkami z rysunków, techniki, muzyki i w-f.

Po obejrzeniu tego świadectwa tata powiedział do mnie: „Jak tak dalej pójdzie, to będziesz kopać rowy”. I dodał: „Uczysz się dla siebie i stać cię na więcej”. Szczerze mówiąc, wolałabym wtedy, żeby mi przylał. Słowa bolały bardziej, bo uświadomiły mi, że zawiodłam kogoś, kto jest dla mnie wzorem. Dlatego od piątej klasy, zgodnie z „mocnym postanowieniem poprawy”, wzięłam się w garść. Nie było łatwo. Jak ktoś sobie wcześniej wyrobi opinie prymusa, to może potem długo jechać na tej opinii. A jeśli ktoś, jak ja, zyska wizerunek słabej uczennicy, to ma pod górkę i musi się naprawdę nastarać, by nad poziomy wzlecieć. Ale ja się zaparłam i już od szóstej klasy, aż do końca studiów, zawsze otrzymywałam nagrody lub stypendia naukowe.

W tej przełomowej piątej klasie rozpoczęłam także treningi gimnastyki – dziś wiem, że zbyt późno, by osiągnąć sukces. Szło mi całkiem nieźle – byłam najlepsza w szkole – dopóki nieszczęśliwy upadek w siódmej klasie uniemożliwił mi kontynuowanie sportowej kariery. Tak skończyły się moje marzenia o olimpiadzie i zarazem o tym, że „ja wam jeszcze pokażę”. Jako szara myszka marzyłam, że zaskoczę wszystkich jakimś niebywałym osiągnięciem. Wydawało mi się wówczas, że ten efekt uda mi się osiągnąć poprzez sport. Musiałam zmienić plany. Ale w ich realizacji zastosowałam dokładnie tę samą strategię – determinację, ciężką pracę, pełną wytrwałości, a zarazem wiary w to, że jak chcesz i bardzo się starasz, to osiągniesz zamierzony cel.

Zawsze miałam bardzo dużo obowiązków poza nauką. Praca na roli i w sadzie, sprzątanie domu wraz z młodszą siostrą, czasem nawet prace budowlane wraz z tatą, co – szczerze mówiąc – lubiłam najbardziej. Nie zawsze te obowiązki lubiłam, ale dziś widzę, że one zahartowały mnie i nauczyły, że trzeba ciężko pracować, żeby coś osiągnąć. Można liczyć na wygraną, ale nawet jak się zdarzy – a zdarza się przecież rzadko – satysfakcja z niej trwa krótko. Gdy uczciwą pracą pokonujesz problemy i stopniowo osiągasz coraz wyższe cele, uzyskujesz spełnienie i poczucie własnej wartości.
Nadal uważam, że mężczyznom – i tym dużym, i tym małym – jest w życiu łatwiej. Jednak, według mnie, prawdziwymi mężczyznami stają się ci, którzy próbują wejść w rolę kobiety, poznają jej obowiązki i doceniają wysiłki. Oni potrafią przełamać stereotypy ról społecznych i nie obawiają się tego okazywać. Stają się prawdziwym wsparciem dla pracującej zawodowo kobiety i całej rodziny. Przestają być egoistami myślącymi tylko o własnych sukcesach lub – co jeszcze gorsze – cierpieć z powodu sukcesów żony. Pracując nad równością, my, kobiety, musimy zatem pracować zarówno nad sobą, jak i nad mężczyznami.

Chcesz podzielić się własną historią?
Bądź wsparciem i inspiracją. Zapraszamy do kontaktu:

Klaudia Wiśniewska

(+48) 731733144
klaudia.wisniewska@bcc.pl
02.06.2022
COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL