Kamienie milowe

06.06.2022

W ostatnich tygodniach wielką karierę w przestrzeni publicznej zrobił termin „kamienie milowe”. Pochodzi z dawnych czasów i oznaczał kamienie lub słupki na poboczu drogi, które pokazywały odległość do różnych miejsc, zwłaszcza do najbliższego dużego miasta. Ale z tego wytworzono pojęcie szersze, choć wyraźnie z tym pierwotnym połączone. Symbolizuje czas, kiedy dzieło musi być skończone lub konieczny etap do pokonania, by przyjąć, że coś jest osiągnięte. Takie właśnie „kamienie milowe” zostały wpisane do polskiego Krajowego Planu Odbudowy. Głównie
koncentrowaliśmy się na trzech dotyczących niezależności sądownictwa, ale jest ich… 300.

Główny powód, dla którego na pozytywną opinię Komisji Europejskiej dla naszego KPO czekaliśmy rok, dotyczył sporu „Brukseli” z polskim rządem o praworządność. Najpoważniejszym elementem tego sporu była Izba Dyscyplinarna, uznana przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej za „nie sąd”, ciało niezgodne z unijnym prawem. Jej działalność, mimo takiego wyroku, spowodowała nałożenie kary na Polskę w wysokości 1 mln euro dziennie. „Poszanowanie środków tymczasowych, zarządzonych 14 lipca 2021 r., jest konieczne, aby uniknąć poważnej i nieodwracalnej szkody dla porządku prawnego Unii oraz wartości, na których opiera się Unia, w szczególności wartości państwa prawnego” – przekazał 27 października 2021 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyjaśniają powód nałożenia kary. Trudno było Komisji Europejskiej ściągać kary za nielegalny sąd i jednocześnie zatwierdzić KPO!

W Polsce rządzący cały czas naciskali na Komisję odwołując się do „ludzkich uczuć”. Dowodzili, że przyjmując do swoich domów ponad 3 mln uchodźców z Ukrainy, Polacy udowodnili jak bardzo są solidarni, jaką ponoszą cenę z tego powodu i jak bardzo te pieniądze są w związku z tą sytuacją potrzebne. Nie starano się nawet wyjaśnić, z której „koperty” czy „szuflady” można wyciągać pieniądze na pomoc dla uchodźców, bo Fundusz Odbudowy i Odporności został skrojony przed wojną jako pomysł na szybkie wyjście z kryzysu gospodarczego po pandemii. Są w nim bardzo dokładnie określone proporcje, ile można wydać na inwestycje w zieloną energię, cyfryzację, nfrastrukturę
drogową czy internetową. Trzeba jednak przyznać, że ten nacisk odniósł pewien skutek, bo w Komisji Europejskiej zaczął dominować pogląd, że jakiś gest wobec Polski wykonać trzeba i że „politycznie” będzie to dobrze wyglądało, jak nasz KPO uzyska pozytywną ocenę.

Jednocześnie podjęto rozmowy z polskimi władzami, by do KPO dopisać „kamienie milowe” dotyczące elementów spornych w sprawach związanych z praworządnością. To wtedy pojawiły się właśnie te, o których ostatnio tak wiele dyskutowano. Przypomnijmy je:

·        wszystkie postępowania dyscyplinarne przeciwko sędziom będą rozstrzygane przez sąd, inny niż obecna Izba Dyscyplinarna, który spełni wymogi prawa UE zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości i który jest tym samym sądem niezależnym, bezstronnym i ustanowionym mocą prawa;

·        sędziowie nie mogą podlegać odpowiedzialności dyscyplinarnej za złożenie wniosku o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym do Trybunału Sprawiedliwości, za treść ich orzeczeń sądowych lub za sprawdzenie, czy inny sąd jest bezstronny, niezależny i ustanowiony mocą prawa;

·        prawa procesowe stron w postępowaniu dyscyplinarnym zostają wzmocnione;

·        wszyscy sędziowie, których dotyczyły wcześniejsze orzeczenia Izby Dyscyplinarnej, będą mogli bezzwłocznie odwołać się od tych orzeczeń do sądu spełniającego wymogi UE i będącego tym samym sądem niezależnym, bezstronnym i ustanowionym mocą prawa.

Kiedy rozpoczął się w Polsce proces legislacyjny związany z tymi „kamieniami” na podstawie projektu ustawy zaproponowanej przez Prezydenta RP Andrzeja Dudę, można było zrobić kolejny gest wobec Polski. Tak przynajmniej uznała Ursula von der Leyen i postanowiła, że przekaże na ręce naszych władz pozytywną opinię KPO. I tu pojawił się „bunt na pokładzie”, co w sposobie funkcjonowania Komisji Europejskiej jest rzadkością. Owszem, czasem dyskusje są gorące w kolegium komisarzy, ale zawsze na koniec wychodzi ktoś z tego grona i przekazuje stanowisko Komisji jako całości. Tu było podobnie, ale nie do końca. Po posiedzeniu KE w minioną środę do sali prasowej przybył komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni i ogłosił: „Mieliśmy wymianę poglądów na temat polskiego KPO i po tej dyskusji Komisja podjęła decyzję o akceptacji planu i przekazaniu decyzji do Rady. Przewodnicząca
von der Leyen jutro będzie w Warszawie i decyzję przedstawi, jak to robiła w przypadku planów innych państw. Proszę abyście na więcej szczegółów poczekali zatem do jutra, a komunikat prasowy będzie za chwilę wam przekazany.

Ta prośba, by dziennikarze poczekali na więcej szczegółów była ucieczką przed trudnymi pytaniami o spór i właśnie brak jedności w kolegium, co było już od wielu godzin tajemnicą poliszynela. Wyciekł list, jaki napisali Didier Reynders, Věra Jourová i Ylva Johansson, w którym znalazły się następujące wątki: komisarze wyrazili nadzieję, że kamienie milowe doprowadzą Polskę do poprawy sytuacji w zakresie praworządności, ale jednocześnie przekazali „istotne wątpliwości co do niektórych aspektów kamieni milowych, w szczególności w odniesieniu do przywrócenia zawieszonych sędziów na stanowiska”. Zauważyli, że plan naprawczy jest zatwierdzany „w sytuacji, gdy w Polsce nadal podważana jest nadrzędność prawa unijnego”. Ponieważ Didier Reynders i Věra Jourová zajmują się praworządnością w KE, to podkreślili również w liście, że ocena tego, czy Polska osiągnęła kamienie milowe, „musi być również oceną kolegialną”, a więc z zaangażowaniem wyspecjalizowanych komisarzy, a nie tylko von der Leyen i jej otoczenia!

Jeszcze poważniejszy wydaje się opór, jaki przedstawił Pierwszy Wiceprzewodniczący KE, czyli Frans Timmermans, który dobrze zna polskie sprawy, bo przecież w poprzedniej Komisji kierowanej przez Junckera to była jego domena. Holenderski socjaldemokrata oświadczył, że kamienie milowe „same w sobie nie obejmują i nie miały na celu objęcia wszystkich problemów związanych z erozją bezstronności i niezależności polskiego sądownictwa”. Przede wszystkim „nie zajmują się kwestionowaniem przez polski Trybunał Konstytucyjny prymatu prawa unijnego oraz faktem, że KRS
nie jest niezależna”. „Obie te kwestie – podkreślił wiceprzewodniczący – nadal poważnie podważają bezstronność i niezależność polskiego sądownictwa jako całości i stanowią poważne wyzwanie dla porządku prawnego UE”. Na koniec swojego oświadczenia Timmermans ubolewał, że umowa z Polską nie jest zgodna z wyrokami i nakazami najwyższego sądu UE czyli TSUE.

Mimo to dzień później w obecności Prezydenta RP i premiera Ursula von der Leyen oznajmiła: „Komisja Europejska dała wczoraj zielone światło dla planu naprawy gospodarczej i odporności Polski, po dokładnej ocenie”. Wyjaśniła ile na co mamy wydać, ale potem powiedziała jasno: Zatwierdzenie tego planu wiąże się z wyraźnymi zobowiązaniami Polski w zakresie niezawisłości sądownictwa. Przede wszystkim obecna Izba Dyscyplinarna zostanie zlikwidowana i zastąpiona przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą. Po drugie, należy zreformować reżim dyscyplinarny. Kontrowersyjne przewinienia dyscyplinarne, jak np. wnioski do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, czy kwestionowanie statusu sędziego, muszą zostać usunięte. Po trzecie, sędziowie, których dotyczą orzeczenia Izby Dyscyplinarnej, będą mieli prawo do rozpatrzenia ich sprawy przez nową Izbę. Te trzy zobowiązania, przyjęte w formie kamieni milowych, muszą zostać spełnione przed dokonaniem jakiejkolwiek płatności. Pierwsza płatność będzie możliwa dopiero po wejściu w życie nowego prawa i odhaczeniu wykonania wszystkich tych zobowiązań.

Jak powiedział profesor Robert Grzeszczak z Katedry Prawa Europejskiego UE „Polska dostała kartę do bankomatu, ale bez PIN-u”. Można założyć, że gdy skończy się praca legislacyjna nad nowelizacją ustawy o Sądzie Najwyższym, PIN zostanie nam doręczony. Ale tak nie musi być. Ustawę w ostatecznym kształcie z pewnością prawnicy Komisji Europejskiej przeanalizują. Przyjrzą się też decyzjom podejmowanym wobec niesłusznie zwolnionych sędziów. Już dziś można mieć wątpliwościco do losu sędziego Pawła Juszczyszyna: został przywrócony do pracy, ale do innego wydziału niż ten, w którym pracował wcześniej i został od razu wysłany na urlop. Czy taki przypadek Komisja uzna za
spełnienie kamienia milowego?

Jest zatem ciągle wiele pytań co do tego, czy miliardy euro zaczną płynąć do Polski szerokim strumieniem i kiedy to nastąpi. Tym bardziej – co sygnalizowałem na początku – nie chodzi tylko o tych kilka kamieni związanych z systemem dyscyplinowania sędziów. Kamieniami są bowiem wszystkie zobowiązania, które trzeba spełnić. Są one ujęte w kilkunastu kategoriach. Np. Unia oczekuje od Polski modernizacji 478 km linii kolejowych do końca lipca 2026 roku. Porozumienia finansowe w tej sprawie powinny zostać podpisane do końca 2024 roku na podstawie jasnego planu,  jak zamierzamy to zobowiązanie wykonać. W ciągu 4 lat mamy zlikwidować 305 niebezpiecznych
miejsc na drogach, tzw. czarnych punktów, wyremontować infrastrukturę zwiększającą bezpieczeństwo na drogach, zainstalować 128 nowych automatycznych urządzeń do nadzoru ruchu drogowego.

Są też zobowiązania systemowe, np. dotyczące reformy systemu podatkowego. Szczególnie chodzi o wdrożenie nowych zasad funkcjonowania ustawy o finansach publicznych oraz opracowanie nowego modelu zarządzania budżetem. W związku z tym wymogiem rząd musi w Biuletynie Informacji Publicznej przedstawić notę koncepcyjną i założenia nowego systemu klasyfikacji i zarządzania budżetem. Należy także dokonać przeglądu funkcjonowania stabilizującej reguły wydatkowej w latach 2019-2023 w celu oceny jej skuteczności. Ciekawy i politycznie wrażliwy jest kamień milowy nr 68, który opisuje działania na rzecz „podniesienia efektywnego wieku emerytalnego”. Mowa jest o „efektywnym” wieku emerytalnym, rząd nie musi więc wprowadzać go ustawowo, co byłoby nie lada politycznym wyzwaniem. Pamiętamy co się stało i jakie polityczne skutki miała decyzja poprzedniego obozu władzy o podniesieniu wieku przejścia na emeryturę. Teraz rząd musi dążyć do tego, by dodatkowe zachęty przekonały Polaków do nierzucania pracy, gdy tylko zaczną należeć im się świadczenia.

Są też „kamienie” dotyczące produkcji niskoemisyjnego wodoru i budowania stacji wodorowych. Inne dotyczą zwiększenia obecności w miastach niskoemisyjnych albo zero-emisyjnych pojazdów komunikacji miejskiej – tu podaje się konkretne liczby takich pojazdów. Część pieniędzy otrzymamy na to, by zapewnić, że co najmniej 70 proc. odpadów budowlanych wytwarzanych w ramach realizacji programu będzie ponownie wykorzystywane lub poddane recyklingowi. Są „kamienie” o farmach wiatrowych i panelach fotowoltaicznych. Każdy projekt, każda inwestycja będzie finansowa czy refinansowana, gdy cele, a wiec owe „kamienie” będą spełnione.

Warto o tym pamiętać, bo oczywiście rządowy przekaz i jego mediów sugeruje, że oto rząd wygrał z Komisją, a von der Leyen („ta Niemka” – jak lubią podkreślać prorządowe media) przywiozła do Warszawy worek pieniędzy. Choć sam fakt zaświecenia zielonego światła dla KPO jest przez wielu zatroskanych o naszą praworządność źle oceniony, to pamiętajmy, że to nie koniec tej historii.

Macij Zakrocki

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL