Mam marzenie

28.01.2024

Mam marzenie, żeby 1 maja 2024 r., kiedy będziemy świętować 20 rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej nie ciążył nad nami artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej – powiedział minister sprawiedliwości prof. Adam Bodnar na konferencji prasowej po dwudniowym posiedzeniu Rady UE ds. Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w Brukseli. Myślę, że wielu z nas podziela marzenie ministra.

Artykuł 7.

Warto przypomnieć, że art. 7 „ciąży nad nami” od 20 grudnia 2017 roku! Mówi on o tym, że Rada Europejska „może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2”. Te wartości z art. 2 to „poszanowanie godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowanie praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości”.

Jeszcze jedno warto przypomnieć: ów artykuł 7, a dokładnie jego idea nie pojawiła się niedawno. Rada Europejska podczas szczytu w Kopenhadze w czerwcu 1993 roku ustaliła „kryterium akcesyjne” za jaki uznano wymóg zagwarantowania demokracji, rządów prawa, praw człowieka oraz poszanowania i ochrony mniejszości. Kryterium to do prawa Wspólnoty wprowadził Traktat Amsterdamski z 1997 roku, w którym zmieniono art. 49 wpisując do niego obowiązek poszanowania zasad Unii przez państwa starające się o wejście do organizacji. Dodatkowo w tym traktacie określono fundamentalne zasady-wartości, na których opiera się Unia Europejska. Natomiast Traktat Nicejski dopełnił zmian i ukształtował art. 7 TUE w brzmieniu zbliżonym do tego, który mamy dzisiaj.  Musiało minąć 20 lat (!), by jakiś rząd państwa członkowskiego, nie reagując na całą procedurę „ostrzegawczą” został tym pierwszym, wobec którego artykuł 7 został uruchomiony. Szkoda, że w dziejach naszej Wspólnoty, tym niechlubnym „pierwszym”, stał się rząd Rzeczpospolitej.

Trochę historii.

Rzeczywiście zanim doszło do uruchomienia „opcji atomowej”, jak w żargonie brukselskim mówi się o artykule 7, Komisja Europejska i jej wiceprzewodniczący odpowiedzialny za sprawy praworządności Frans Timmermans toczyli z władzami w Warszawie intensywny dialog. Wskazywali na te elementy „dobrej zmiany”, które w ocenie Komisji, ale też innych podmiotów znających standardy państwa prawa (np. Komisji Weneckiej), były złamaniem zasad „rule of law” i prowadziły do systemowego naruszenia praworządności.

Już na samym początku rządów Zjednoczonej Prawicy, a więc w grudniu 2015 roku Frans Timmermans, napisał list do szefa polskiej dyplomacji Witolda Waszczykowskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, w którym apelował  o nieprzyjmowanie nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Timmermans napisał, że oczekiwałby, iż „ustawa o Trybunale nie zostanie ostatecznie przyjęta, albo przynajmniej, że nie zostanie wdrożona, dopóki wszystkie kwestie dotyczące jej wpływu na niezawisłość i funkcjonowanie Trybunału nie zostaną ocenione„. Otrzymał odpowiedź, która okazała się wykładnią reakcji ówczesnego rządu na podobne apele przez następne 8 lat.

Zbigniew Ziobro podczas debaty parlamentarnej na ten temat powiedział, że Polska sama będzie decydować o kształcie swoich instytucji. „Nie widzę powodu aby jakiekolwiek gremium zewnętrzne mogło w sposób władczy ingerować i narzucać nam rozwiązania, które są po myśli tych państw czy gremiów” – podkreślał. Dodał też wątek, który także stał się mantrą: list z Komisji Europejskiej, to skutek działań niektórych polityków opozycji. Jednocześnie apelował, abyśmy swoje sprawy załatwiali u siebie w kraju.

Komentując tamtą decyzję Komisji ówczesny szef Rady Europejskiej Donald Tusk mówił: „Jest to decyzja wynikająca z głębokiej zmiany, jaką zaproponowała większość parlamentarna – więc PiS i rząd PiS-u  – zmiany polegającej na tym, że to władza będzie ponad prawem, a nie prawo ponad władzą„. Były premier powiedział także, że liczy, iż mimo wszystko polski rząd „pójdzie po rozum do głowy i nie będzie szukał za wszelką cenę konfliktów w sprawie, w której najzwyczajniej w świecie nie ma racji„.

Mijały lata, Komisja Europejska szukała dialogu, ale rząd nie „poszedł po rozum do głowy”, tylko wobec komisarza Fransa Timmermansa i innych osób piętnujących łamanie praworządności stosował język pogardy, deprecjacji urzędów i stanowisk, co w relacjach międzynarodowych wcześniej raczej nie występowało.

Ostatecznie 20 grudnia 2017 Komisja Europejska podjęła decyzję o uruchomieniu 1 etapu procedury z art. 7 czyli wysłała do Rady wniosek o zbadanie przez nią, czy w Polsce jest ryzyko poważnego naruszenia wartości z art. 2.

Pat w Radzie.

W kolejnych latach, poza kilkoma tzw. „wysłuchaniami” w Radzie ds. Ogólnych nic specjalnego się nie wydarzyło. Zdaniem obserwujących ten proces w dużym stopniu wynikało to ze świadomości faktu, że opisana droga działania w tamtej konstelacji politycznej była martwa. Rok później z inicjatywy Parlamentu Europejskiego identyczną procedurę wszczęto wobec rządu Węgier. Było jasne, że jak dojdzie do etapu opisanego w art. 7 punkcie 2, procedura zostanie zablokowana. Brzmi on tak: „Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie na wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich lub Komisji Europejskiej i po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić, po wezwaniu Państwa Członkowskiego do przedstawienia swoich uwag, poważne i stałe naruszenie przez to Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2”.

Kraj „oskarżony” – co oczywiste –  nie bierze udziału w głosowaniu, ale rząd polski dogadał się z węgierskim, że będą się nawzajem wspierać i jak będzie głosowany przypadek polski, to Węgrzy powiedzą veto i odwrotnie. Stąd wyraźne lekceważenie Warszawy i Budapesztu faktu trwania procedury. To właśnie z tego powodu pojawiła się koncepcja stworzenia mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Jeśli rząd łamie praworządność, jeśli lekceważy procedurę z art. 7, nie przejawia żadnej woli poprawy sytuacji, to można mu zablokować wspólnotowe pieniądze. Pojawienie się dodatkowych środków w postaci Funduszu Odbudowy i Odporności, na które Wspólnota zaciągnęła dług, zachęciło rządy, by za taką procedurą, forsowaną przez Parlament Europejski, ale i Komisję, zagłosować. Skutki istnienia mechanizmu dobrze znamy. Także formalne obwarowania z dziedziny praworządności w umowach o KPO, bo przecież dlatego ciągle nie mamy pieniędzy z tego źródła.

Marzenie.

Od samego początku istnienia nowego rządu widzieliśmy determinację, by to wszystko co robili poprzednicy jak najszybciej odwrócić. Mając świadomość możliwych kłopotów ze strony Pałacu Prezydenckiego zarówno premier jak i ministrowie z resortu sprawiedliwości zaczęli podejmować decyzje, które demonstrowały odmienne podejście do praworządności. Gdy 26 stycznia minister Adam Bodnar pojawił się na nieformalnym posiedzeniu Rady UE ds. Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych podkreślał, że nikt z poprzedniego rządu na takie spotkania nie przyjeżdżał. I powtarzał: „Nowy polski rząd jest proeuropejski i szanuje wartości unijne”.

I to podczas tej wizyty padły słowa o marzeniu: „Jesteśmy zdeterminowani, by działać na rzecz przywracania praworządności w Polsce. Mam marzenie, żeby 1 maja 2024 r., kiedy będziemy świętować 20 rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej nie ciążył nad nami artykuł 7 Traktatu o Unii Europejskiej”. Pytany, czy do tego czasu „uda się domknąć procedurę” mówił: „Powiedziałem o marzeniach, a marzenia trzeba realizować. Jesteśmy zdeterminowani, aby to, co w Polsce jest zaległe, naprawić. Aby działać na rzecz przywracania praworządności. Jeśli będzie to miesiąc później, to myślę, że nic się nie stanie. Natomiast do tego symbolicznego momentu, czyli 20. rocznicy, będziemy robili wszystko, co w naszej mocy”.

Pani prokurator w Warszawie.

Dobrym przykładem robienia wszystkiego co w mocy jest decyzja o przystąpieniu Polski do Prokuratury Europejskiej. Warto o tym wspomnieć w dniu, w którym pani prokurator generalna Laura Codruţa Kövesi gości w Warszawie. Poprzedni rząd zdecydował się nie przyłączać do tej struktury, natomiast obecny szybko to zmienił. 5 stycznia prof. Adam Bodnar podpisał konieczne dokumenty. Jak uzasadniono decyzję w rządowym komunikacie, przystąpienie Polski do Prokuratury Europejskiej pozwoli na bardziej efektywne ściganie przestępstw finansowych w UE, które stanowią jednocześnie przestępstwa na szkodę europejskich, w tym polskich podatników. Komisja Europejska ma cztery miesiące na uznanie notyfikacji.

Ministerstwo sprawiedliwości przedstawia kolejne ustawy (np. 12 stycznia o KRS), które – jeśli przejdą cały proces legislacyjny – praworządność przywrócą. No a wtedy marzenie się spełni. Nie tylko ministra.

COPYRIGHTS BCC
CREATED BY 2SIDES.PL